Dziękuję na dobranoc
Dwudziesta pierwsza trzydzieści siedem.
Cisza.
Widzę zdjęcie z Tobą,
obrazek święty z kolędy.
Twa pogodna twarz myśli me odwiedza.
Gdy do milionów mówiłeś
im, jemu, jej… i mnie także przesłanie na życie zostawiłeś.
Jak prawdy bronić nie wszczynając wojny,
jak wybaczać umieć gdy się nienawidzi,
jak nie gromadzić, a być wciąż bogatym,
jak z małego się cieszyć jak Ty po maturze z kremówek.
I co czynić by się chciało gdy zapału brak…
Widzę Cię w sutannie białej i kurtce puchowej
gdy w kochane Tatry Cię powieźli.
Tam niczym anioł na śnieżnych chmurach stałeś…
A może i Duch co tej Ziemi odnowi oblicze ?
Ty uświęciłeś życie oddane za inne, bezbronne.
Jak rodzina z Markowej w ciszy i jedności,
bez pytań: po co? czy muszę? wypada? koniecznie?
Choć strachem podszyci to się nie ugięli
i wszystkie dziatki w tajemnicy trwały.
Tę pewność mieli od ojca i matki
co im świat i dom na skale zbudowali.
Tę skałę oplotły rodziny korzenie,
na ich konarach białe sumienia mają gniazda,
a rok cały kwitną ciepłe serca.
Cywilizacja miłości…
Dzwony z wieży na kwadrans do dziesiątej biją,
Jutro nowe rozdanie.
Przyjdziesz znowu ? Weź ze sobą garść nowych myśli.
A tymczasem… dziękuję na dobranoc.